Warsztaty i rekolekcje

Warsztaty i rekolekcje

Trudno byłoby nie wspomnieć jak znalazłam się na Warsztatach Terapeutyczno – Rekolekcyjnych. Temat wiodący był Relacje rodzinne „Ku Trzeźwości Narodu” . Organizowane w celu podsumowania i utrwalenia całorocznej pracy nad sobą w Grupie Duchowego Wsparcia członków Stowarzyszenia Apostolstwa Trzeźwości ze Zgorzelca. Tym razem odbyły się w mieście Bolesławcu w Zgromadzeniu Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa. Siostry bardzo ciepło i rodzinnie przyjęły nas. Muszę tu jeszcze dodać, że Lena w ostatnim dniu przebywania na rekolekcjach podsumowała, że „czuła się u Sióstr jak u siebie w domu, oj nie! – tu lepiej niż w domu” I ja podpisuję się pod tymi słowami.

Wracając do mojej osoby – To był „Palec Boży”(tak stwierdziła) Lonia pełniąca funkcję Prezesa Stowarzyszenia, że uczestniczyłam w tym programie. Ten „Palec” pokierował Lonią, organizatorkę i realizatorkę rekolekcji, która zadzwoniła do mnie (gdy siedziałam na dworcu PKP Wrocław ze łzami w oczach użalając się nad sobą po wizycie i badaniach w Klinice Hematologii) z informacją zaproszenia na warsztaty. I w moim umyśle wkradła się oscylacja i jeszcze to – przecież ja tam nikogo nie znam. Ale uśmiech na mojej twarzy pojawił się, gdy jako pierwsza z uczestników przyjechałam do Sióstr i rozgościłam się w pokój jednoosobowy, pokój św. Jacka i myśl – chyba nie będzie tak źle. Gdy już wszyscy dojechali czyli 10 osób z księdzem Marcinem – nasz opiekun duchowy. To po kilku minutach miałam wrażenie, że te 10 osób znam od lat. Aby nie brzmiało to werbalnie to dodam, że wymieniliśmy się numerami telefonów oraz mailami.

No i przyszedł czas na uczestnictwo w Drodze Krzyżowej. Przy etapach Via Dolorosa rozważaliśmy monstrualny ból, cierpienie naszego Mistrza, modląc się o trzeźwość i dobre relacje rodzinne.

Tak jak wcześniej pisałam. Droga horrendum Chrystusa jest zawsze dopełnienie modlitwy czy też pielgrzymki. A Krzyż dla mnie jest zbawieniem, nadzieją, jest także konsekwencją miłości, którą Jezus umiłował nas bezwarunkowo i do końca. Również nie zapominam, że był narzędziem zbrodni w rękach ludzi opętanych przez szatana i ten Krzyż i rany Zbawiciela to są moje grzechy. Każdy mój grzech to bicz na ciało niewinnego Człowieka.

A w zarezerwowanym czasie między nabożeństwami odbyła się konferencja, na której omawialiśmy temat: „ potrzeby budowania rodziny na fundamencie trzeźwości”. Podparte nauką praktyczną. I tu rozbawiła nas zabawa, w którą bawiłam się w dzieciństwie – „głuchy telefon”. Na pewno każdy tą rozrywkę zna i zna jej zasady. Ale nie wiem, czy każdy z nas zdaje sobie sprawę, że gdy wprowadzimy tę grę w nasze codzienne życie. To w konsekwencji zajmujemy pozycję niszczenia innych osób. Ta gra uświadomiła nam, jak źle usłyszana, a i jeszcze gorzej, „przekręcona” przekazywana informacja, traci sens, zamienia się w afront, plotkę i rodzi konflikty i efekt – przekształca fabułę wiadomości, a to równa się zranieniem, z krzywdzeniem i nawet popsuciem relacji między ludzkich.

Partycypacja w Eucharystii jest przede wszystkim moim składaniem eucharystycznego hołdu śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, poddaję się Jego miłości. W Homilii przekazywanej przez ks Marcina usłyszałam cytat Bp Tadeusza Bronakowskiego:

Młodzi ludzie od początku powinni otrzymywać jasny przekaz, że tylko Rodzina budowana na fundamencie trzeźwości ma szansę na szczęśliwe i bezpieczne życie.”

Ta esencja zamieszkała w moim umyśle tak jak i mistrzowskie kazanie, które porównałam do mojego życia.

Dzień modlitewny zakończyliśmy Apelem Jasnogórskim.

Nieee! – nie poszyliśmy jeszcze na spoczynek nocny lecz delektowaliśmy się pysznym sernikiem, (upieczonym przez Genowefę), który dawał rozkosz naszym kubkom smakowym i prowadziliśmy dialogi, również dzieliliśmy się doświadczeniami z przekazywaniem sobie rad jak postępowaliśmy w niektórych sytuacjach.

Piątek 27.10.2017r był dużą falą zdobytej wiedzy i ucztą duchową.

Sobota 28.10.2017r obfitowała w zdobywanie teorii. W odniesieniu do omawianej kwestii z zastosowaniem ćwiczeń.

Na pierwszy rzut, który rozważaliśmy, omawialiśmy i dyskutowaliśmy – była wizualizacja i ,,opowieść o…” Te zajęcia, wtajemniczyły nas jak należy słuchać drugiego człowieka, aby rozwinąć dobre stosunki, przyjaźnie. Nie należy lekceważyć rozmówcy, gdy nam coś opowiada lub nam się zwierza, odkrywając nam swoje serce. Aby nie być postrzegany, że podczas rozmowy ignorujemy bliźniego, nawiązujemy kontakt wzrokowy, a nie uciekamy wzrokiem (jedyne usprawiedliwia nas Donoculfobia – strach przed patrzeniem rozmówcy w oczy). I dla tego zainteresowaniem słuchamy tego jak się „wynurza” ze swoich kłopotów czy radości. Ten watek pokierował nas na drogę przebaczenia i pojednania do osób, które skrzywdziliśmy i zostaliśmy skrzywdzeni. My często mylimy przebaczenie z pojednaniem. Wyjaśnię – Przebaczyć więc, to przywrócić komuś jego poprzednie miejsce, znaczenie, jakie posiadał. Pojednać się oznacza już coś więcej. Wskazuje raczej na wzrost bliskości pomiędzy poróżnionymi stronami. Przebaczenie otwiera drogę pojednaniu. Podczas gdy przebaczyć (w pewnym sensie) można bez względu na postawę winowajcy, to pojednanie, czyli odbudowanie obustronnych więzi, wymaga już zaangażowania obu stron. Stanowi owoc wysiłku zarówno winowajcy jak i pokrzywdzonego. Krótko mówiąc pojednanie może być budowane tylko na wzajemnej wymianie przebaczenia.

Aby lepiej zrozumieć ten problem i aby uzdrowić popsute w przeszłości relacje, wysłuchaliśmy z płyty wykładu dr Wiesławy Stefan ,,Przebaczenie sobie i innym”. Po wysłuchani omawialiśmy bariery komunikacyjne i debatowaliśmy jak wprowadzić te informacje w nasze życie. Pisząc to przypomniały mi się słowa Bertranda Russella, które kiedyś przeczytałam i, z którymi trudno nie zgodzić się – „że człowiek nie może być w zgodzie z innymi, o ile nie potrafi być w zgodzie z samym sobą”. I to jest prawda, wiem coś na ten temat…

Następnym punktem z programu naszego spotkania była Adoracja Najświętszego Sakramentu. Mogliśmy również skorzystać z sakramentu pokuty. Wieczorem udział we Mszy Św. oraz w Apelu Jasnogórskim i na zakończenie dnia – Uwielbienie. Mam nadzieję, że nasz głośny śpiew uwielbiający Pana z akompaniamentem dwóch gitar nie przeszkadzał Siostrom.

Rano obudziłam się z bólem krtani ale szczęśliwa, że i w ten sposób mogłam uwielbiać Boga. Po śniadaniu rozważaliśmy temat „Wdzięczny jestem Bogu za…” . Każdy z nas po zastanowieniu się nad tą materią, wypowiadał się i uzasadniał. Następnie przeszliśmy do Kaplicy na Niedzielną Ofiarę Chleba i Wina. I po obiedzie rozjechaliśmy się do domów’

Reasumując, Rekolekcje – były czasem zatrzymania „dochodzenia” do głębi siebie były zespołem praktyk religijnych mających na celu osiągnięcie skupienie wewnętrznego i odnowienia moralnego. I takie uczestnictwo pokazuje nam jak stawać się coraz lepszym wobec Boga i ludzi

Autorka refleksji i wykonanych zdjęć Aśka W

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *